buty w himalaje cena
Buty trailowe Salomon Pulsar Trail Pro 2 - plum/black/pink. 579,99 zł. Najniższa cena w okresie 30 dni przed obniżką 579,99 zł 0%. Rekomendowana cena producenta 829,99 zł -30%. -30%. Buty do biegania męskie Salomon Phantasm 2 - white/yellow/metal. 609,99 zł. Najniższa cena w okresie 30 dni przed obniżką 609,99 zł 0%.
Kurtka górska damska Arcteryx Alpha Jacket -…. 2 779,99 zł. Najniższa cena w okresie 30 dni przed obniżką 2 229,99 zł +25%. Rekomendowana cena producenta 3 299,99 zł -15%. -15%. Nowy. Kurtka puchowa damska Arcteryx Cerium Hoody - blk. 1 599,99 zł. Najniższa cena w okresie 30 dni przed obniżką 1 419,99 zł +13%.
Z cyklu - Himalaje rosyjskiej buty i bezczelności. Wysłali czołgi wojsko do sąsiedniego państwa. Mordują Bogu ducha winnych ludzi. Dozbrajają terrorystów. A kiedy szef polskiego MSZ zadeklarował,
Wyprawa przez HIMALAJE INDII: od źródeł Gangesu po buddyjskie klasztory Spiti – 27 dni. Mała grupa, autorski program, ekspercka wiedza. Taki program znajdziesz tylko u nas! Na trasie: Gangotri, Badrinath, Kadernath, Rishikesh, Haridwar, Shimla, Tabo, Kaza, Keylong, Manali. Himalaje Indii to rozległy obszar tworzony przez wiele
Jeden z nejhezčích treků v oblasti Everestu. Návštěvu base campu Everestu a výstup na Kala Patthar a Gokyo Peak. Méně frekventovaná trasa přes pětitísová sedla. Nádherné výhledy na Everest, Makalu, Lhotse, Cho Oyu a smaragdově modrá jezera Dudh Pokhari a Gokyo. Život horolezců, kteří se připravují na výstup na
Wie Kann Ich Mit Einem Mann Flirten. iStockButy Spacery Na Pociąg W Himalaje - zdjęcia stockowe i więcej obrazów Nepal - Nepal, Wędrować, GóraPobierz to zdjęcie Buty Spacery Na Pociąg W Himalaje teraz. Szukaj więcej w bibliotece wolnych od tantiem zdjęć stockowych iStock, obejmującej zdjęcia Nepal, które można łatwo i szybko #:gm497144264$9,99iStockIn stockButy spacery na pociąg w Himalaje – Zdjęcia stockoweButy spacery na pociąg w Himalaje - Zbiór zdjęć royalty-free (Nepal)OpisButy spacery na pociąg w HimalajeObrazy wysokiej jakości do wszelkich Twoich projektów$ z miesięcznym abonamentem10 obrazów miesięcznieNajwiększy rozmiar:4000 x 2667 piks. (33,87 x 22,58 cm) - 300 dpi - kolory RGBID zdjęcia:497144264Data umieszczenia:25 listopada 2015Słowa kluczoweNepal Obrazy,Wędrować Obrazy,Góra Obrazy,Kobiety Obrazy,Mount Everest Obrazy,Spacerować Obrazy,2015 Obrazy,Azja Obrazy,Czynność Obrazy,Dorosły,Fotografika Obrazy,Himalaje Obrazy,Horyzontalny Obrazy,Khumbu Obrazy,Ludzie Obrazy,Mężczyźni Obrazy,Natura Obrazy,Osiągnięcie Obrazy,Pokaż wszystkieCzęsto zadawane pytania (FAQ)Czym jest licencja typu royalty-free?Licencje typu royalty-free pozwalają na jednokrotną opłatę za bieżące wykorzystywanie zdjęć i klipów wideo chronionych prawem autorskim w projektach osobistych i komercyjnych bez konieczności ponoszenia dodatkowych opłat za każdym razem, gdy korzystasz z tych treści. Jest to korzystne dla obu stron – dlatego też wszystko w serwisie iStock jest objęte licencją typu licencje typu royalty-free są dostępne w serwisie iStock?Licencje royalty-free to najlepsza opcja dla osób, które potrzebują zbioru obrazów do użytku komercyjnego, dlatego każdy plik na iStock jest objęty wyłącznie tym typem licencji, niezależnie od tego, czy jest to zdjęcie, ilustracja czy można korzystać z obrazów i klipów wideo typu royalty-free?Użytkownicy mogą modyfikować, zmieniać rozmiary i dopasowywać do swoich potrzeb wszystkie inne aspekty zasobów dostępnych na iStock, by wykorzystać je przy swoich projektach, niezależnie od tego, czy tworzą reklamy na media społecznościowe, billboardy, prezentacje PowerPoint czy filmy fabularne. Z wyjątkiem zdjęć objętych licencją „Editorial use only” (tylko do użytku redakcji), które mogą być wykorzystywane wyłącznie w projektach redakcyjnych i nie mogą być modyfikowane, możliwości są się więcej na temat obrazów beztantiemowych lub zobacz najczęściej zadawane pytania związane ze zbiorami zdjęć.
Mawenzi z drogi na szczyt Uhuru (Kilimandżaro) Jakie buty wybrać, gdy naszym celem jest wyprawa w góry wysokie? Jakie cechy powinny posiadać buty w góry typu alpejskiego z lodowcami, na co zwrócić uwagę, gdy wybierasz wysokogórskie buty do ciepłego klimatu, a na jakie rozwiązania postawić, gdy udajesz się w Himalaje i inne góry mierzące ponad 6000 m Na te pytania odpowiadam w artykule. Jeśli szukasz butów w niższe góry, to przeczytaj artykuł: Jakie buty w góry?. Góry wysokie, czyli jakie? Na początek ważne pytanie: jak rozumiem pojęcie “góry wysokie”. Na potrzebę tego tekstu przyjmuję, że są to góry powyżej 4000 m o charakterze przeważnie “lodowcowym”, gdzie też często możemy napotkać występowanie stałej pokrywy śnieżnej. Jakie buty wysokogórskie? Odpowiedź dla laika wydawałaby się prosta: buty mają być mocne, ciepłe i sztywne. To niestety jest tylko część prawdy. A ponieważ takie buty w góry wysokie to wydatek zwykle dość poważny (prawie zawsze powyżej 1000 PLN), to i decyzja musi być trafna. Rozpatrując dobór butów opiszę najpierw typy wypraw w góry wysokie i dopiero do tych typów przypiszę odpowiednie (moim zdaniem) rodzaje butów. Oczywiście cały czas poruszamy się w zakresie butów dla wysokogórskiego turysty (trekkingowca) a nie wspinacza. Buty w góry typu alpejskiego z lodowcami Wysokości, na których będziemy wędrować zamykają się w granicach 4000 – 5500 m Noclegi planujemy w schronach i schroniskach górskich lub w hotelach w dolinach, tudzież w namiotach, ale w ciepłych dolinach górskich. Teren, w jakim będziemy się poruszać jest lekko techniczny, czyli z elementami łatwej wspinaczki mikstowej. Dużo będzie chodzenia po lodzie, lodowcu, stromych polach śnieżnych. Na taką wyprawę moja rekomendacja to buty ze sztywną podeszwą i dość sztywną wysoką cholewką (możliwość stabilnego zamocowania raków półautomatycznych lub full automatów). Sztywna podeszwa i cholewka umożliwi dobre trzymanie na stromych polach śnieżnych nawet bez raków. Zwiększy też oczywiście komfort i bezpieczeństwo, gdy będziemy poruszać się w rakach. Buty takie powinny być szyte warstwowo, z jakąś ociepliną w środku. Uwaga! Buty nie muszą (a nawet nie powinny mieć) w tym przypadku wyjmowanego botka wewnętrznego oraz twardej zewnętrznej skorupy. Takie rozwiązanie zawsze zwiększa wagę buta oraz powiększa jego gabaryty. Powoduje też zmniejszenie komfortu w czasie poruszania się w terenie poniżej śniegu i lodowców – piargi itp. Na dodatek buty skorupowe podwójne będą po prostu za ciepłe i stopa w środku będzie cały czas mokra. Jakie modele butów wysokogórskich można polecić na tego typu wyprawę? Osobiście od dobrych kilku lat z powodzeniem używam buty Hanwag Zentauri (na zdjęciu). Są mocne (dobrze impregnowana skóra oraz wysoki otok gumowy) i doskonale wytrzymują kontakt z ostrymi skalnymi krawędziami np. na piargach oraz świetnie trzymają stopę w trudniejszym terenie. Są też wystarczająco ocieplone, by wytrzymać temperatury panujące na planowanych wysokościach. Lekkie zawilgocenie wnętrza w czasie normalnego użytkowania wysuszymy po powrocie w schronisku. Inne podobne modele to np. Scarpa Mont Blanc, La Sportiva z serii Nepal, Zamberlan Mountain Pro Evo. Buty wysokogórskie na wyprawy w ciepłych rejonach świata W tym rozdziale mówię o wyprawach w góry wysokie w strefach o ciepłym klimacie, bez stałej pokrywy śnieżnej i bez znaczących lodowców oraz wyprawy typu trekking wysokogórski (przejście wysoko położnymi dolinami oraz przez wysokogórskie przełęcze). Poruszamy się w zakresie 4000 – 6000 m Przykładowe programy w tym typie to: wyprawa na Kilimandżaro, wulkany Peru, trekking w Himalajach (Everest BC, dookoła Manaslu, dookoła Annapurny), Samsara w Ladakhu, wyprawa na Ararat. W tym typie wyprawy raki zakładamy tylko okazjonalnie (i zwykle są to raki paskowe, inaczej nazywane koszykowymi). Jeśli wybieramy się na tego typu wyjazd górski, najlepiej sprawdzą się buty trekkingowe wysokogórskie. Są to buty dość solidne z wyższą cholewką, wykonane zwykle ze skóry, oblane gumą, tak aby uchronić skórę przed ostrymi krawędziami złomów skalnych. Buty muszą być zszyte z kilku warstw, by zapewniały dobrą izolację termiczną od warunków zewnętrznych. Od prezentowanych poprzednio butów bardziej technicznych, różnią się głównie tym że są bardziej miękkie, wygodniejsze przy długich marszach (zwłaszcza po piargach i szutrach). Co warto podkreślić – podeszwa musi się lekko zginać, aby marsz był komfortowy. Nie sprawdzą się więc w tym przypadku buty wysokogórskie z najtwardszą podeszwą, przeznaczone do raków automatycznych. Jeśli do wspomnianych trekkingowych butów wysokogórskich zastosujemy ciepłe skarpety, to wystarczą one w zupełności do wspinaczki na przykład na wymienione Kilimandżaro. W takim przypadku przy zakupie należy przewidzieć odrobinę więcej miejsca w bucie. Osobiście ostatnio eksploatuję buty Hanwag Yukon (na zdjęciu poniżej). Ten sam but tylko w wersji z GTX nazywa się Alaska. Inne podobne produkty to: Zamberlan 960 Guide, Scarpa Kinesis PRO, Asolo Bajura GV. Buty na wyprawy wysokogórskie – powyżej 6000 m Kolej na wyprawę o prawdziwie wysokogórskim charakterze. Góry powyżej 6000 metrów albo wysokie pięciotysięczniki o zimnym klimacie (np. Elbrus). Również łatwe siedmiotysięczniki. Noclegi najczęściej w namiotach w obozach pośrednich. Z tego powodu brak możliwości wysuszenia butów. Wędrówka prawie cały czas po śniegu i lodzie. Trochę mikstów. Przykłady to: wyprawa na Denali, wyprawa na Pik Lenina, wyprawa na Aconcaguę, Mera Peak i Island Peak w Himalajach, wysokie wulkany Ekwadoru. W tym przypadku jedynym sensownym rozwiązaniem będzie zaopatrzenie się w buty podwójne, czyli z wyciąganym botkiem wewnętrznym. Będzie to niezbędne, by po dziennej aktywności móc go wysuszyć (w naszym własnym śpiworze przez noc). Buty takie kiedyś nazywane były “skorupowymi”, bo wykonane były podobnie, jak buty narciarskie z zewnętrzną plastikową skorupą. Obecnie są to różne kombinacje miękkich i twardszych kompozytów czy też tkanin kewlarowych itp. Często ten but jest już zintegrowany z ochraniaczem przeciwśnieżnym. Osobiście korzystam z dość uniwersalnego i lekkiego modelu La Sportiva – Spantik (na zdjęciu). Firmy mają teraz w swojej ofercie zwykle dwa zbliżone modele, tak jak na przykład Scarpa, gdzie lżejszy model “6000” przeznaczony jest na góry o zbliżonej do tej właśnie wysokości, a cięższym model, czyli “8000” zaplanowany jest do użytkowania w górach naprawdę wysokich. Na koniec jeszcze jedno dość istotne wyjaśnienie. Zwłaszcza dla osób mówiących: “ja tam nigdy nie marznę w stopy”. Na dużych wysokościach nasza krew gęstnieje w związku ze zwiększoną liczbą czerwonych krwinek (proces aklimatyzacji). Jeśli jest gęstsza, to gorzej dopływa do naczyń kapilarnych w naszych palcach u stóp i w dłoniach. Dłonie rozgrzać jest łatwiej, ale stopy wciśnięte w twarde buty, gdy raz zmarzną, to naprawdę trudno będzie je rozgrzać ponownie. I krok do tragedii zostaje niewielki. To że nie marzniecie w palce na 2000 czy 3000 m nawet w zimie, to zupełnie inna bajka. Uwierzcie, że powyżej 6000 metrów wszystko wygląda inaczej. Dlatego buty muszą być ciepłe, zawsze suche i rozgrzane zanim je ubierzemy na nasze stopy na tych wysokościach. Jarek „El Comandante” Figiel
W miniony wtorek rano zajrzałem do swojego telefonu. Jakiś nieprzeczytany sms. Z poprzedniego dnia. Od Dawida, naszego doktoranta: Kojarzy Pan te buty? Polsport Wałbrzych Takie nowki wpadly mi w rece (Poniedziałek, 10 stycznia 2022; 15:00) Szok i niedowierzanie!!!! Jakby czas się cofnął o przynajmniej trzy dekady. Nie pasowały tylko te kafle i panele podłogowe. I to, że widzę to wszystko na wyświetlaczu smartfona... Wstukałem odpowiedź: To są kultowe „Himalaje” z wałbrzyskiego „Polsportu” (fabryka na Białym Kamieniu, zlikwidowana po pocz. lat 90.) – miałem trzy pary takich. Były świetne! Trzeba je zaimpregnować. (18:37) Po dwudziestu minutach odpowiedź Dawida z trochę nieoczekiwanym pytaniem: Jaki ma Pan numer buta? (18:57) To ja na to: 41 lub 42 (22:26) Zaś dwie minuty później dostaję takie coś: No to buty sa dla Pana?? (22:28) Z wrażenie odpisałem dopiero następnego dnia rano: Ojej?! A skąd je wydobyłeś? (wtorek, 11 stycznia 2022, 08:45) Za chwilę przyszedł ostatni sms w tej konwersacji: Jak meble kupowałem to mi sie trafiły. O której godzinie bedzie Pan w instytucie? (09:22) Jeszcze w tym samym dniu, we wtorek 11 stycznia 2022 r., gdzieś tak koło czternastej, dostałem w prezencie moją czwartą parę wałbrzyskich Himalajów (pozwolę sobie w tym tekście nie wstawiać tej nazwy w cudzysłów). Założyłem je – na próbę – jeszcze w pracy. Od razu poczułem ten charakterystyczny ciężar i sztywność cholewki i podeszwy himalajowych nówek. Poprzedni raz doświadczałem tego uczucia na początku listopada 1991 r., tuż przed zaimpregnowaniem mojej trzeciej pary takich butów. Ta ostatnia para służyła mi do późnej jesieni 1997 r. Były już totalnie wykończone – bieżnik był zupełnie zdarty, pojawiły się też pęknięcia cholewek obydwu butów. Na zimowy wyjazd w Tatry w lutym 1998 r. kupiłem jakieś Boreale, model Bulnes. Znacznie lżejsze, chyba trochę wygodniejsze, a jednocześnie dość sztywne i, podobnie jak Himalaje, dobrze współpracujące z rakami. Pożegnanie z Himalajami stało się faktem. Przyszło nowe – po Borealach były kolejne pary butów najrozmaitszych firm włoskich, niemieckich i szwajcarskich. O nabyciu nowej pary Himalajów zupełnie nie myślałem - zresztą fabryka, w której je produkowano, zlokalizowana przy ul. Ignacego Daszyńskiego 11 w wałbrzyskiej dzielnicy Biały Kamień, na początku lat 90. została zlikwidowana (w tamtych latach padło zresztą całe zjednoczenie „Polsport” producentów polskiego sprzętu sportowego i turystycznego). Nastał więc czas, aby przed ewentualnym zakupem nowych butów dokonywać porównań Boreali z włoskimi Asolo (najlepsze były te produkowane w Rumunii), jakimiś Meindlami, Aku i czymś tam jeszcze. I tylko czasem pojawiała się podczas tych porównań refleksja – dlaczego one nie są szyte, jak te moje stare Himalaje (chodzi o połączenie podeszwy z cholewką), tylko wymyślono i stosowano jakieś skomplikowane klejenie, debilny natrysk czy też zgrzewanie. Ale te żachnięcia i powroty do przeszłości trwały tylko przez krótkie chwile... A teraz, 11 stycznia 2022 r., na około tydzień przed moimi 61. urodzinami dostaję od Dawida taki zaskakujący prezent – no właśnie... jaki ten prezent jest, jak go mam rozumieć? - Bo czy on dzisiaj jest aby praktyczny? Czy mam te ciężkie buciory zaimpregnować (staną się wtedy jeszcze cięższe, bo terpentyny, wosku pszczelego i jeszcze jakichś innych socjalistycznych wynalazków chłonęły one, pamiętam, olbrzymie ilości) i po niemal ćwierćwieczu wybrać się w czymś takim w góry? - A może jednak to tylko eksponat muzealny? - Czy wreszcie też coś, czym tylko zaszpanuję na jakiejś imprezie turystycznej, najlepiej z serii tzw. jubileuszowych, ale już na wyjście na górski szlak się nie odważę? Pojawiały się jeszcze inne pytania, ale też jeszcze więcej wspomnień... Wspomnień himalajskich... O wytwarzanych w Wałbrzychu Himalajach dowiedziałem się w lipcu 1982 roku. O fabryce „Polsportu” na Białym Kamieniu oczywiście już wcześniej wiedziałem. Że szyją tam najlepsze w Polsce skórzane piłki, również buty do koszykówki, że coś tam jeszcze. Ale że buty górskie? W liceum nosiliśmy „pionierki”, ktoś miał Trapery z Nowego Targu, natomiast butów szytych w fabryce oddalonej od moich rodzinnych Świebodzic o jakieś raptem niespełna 10 km, zupełnie nie kojarzyliśmy. Właśnie w lipcu 1982 r. pojechałem na swój pierwszy obóz ze Studenckim Kołem Przewodników Sudeckich. Byłem po drugim roku studiów i zarazem po kursie na studenckiego przewodnika sudeckiego, ale jeszcze przed otrzymaniem uprawnień. Trwający niemal trzy tygodnie obóz zorganizowany został nie w Sudetach, lecz w Tatrach. Namiot, camping przy Drodze na Olczę, codzienne wycieczki – tylko w polską część Tatr, bo przecież stan wojenny... Buty Himalaje miało może pięć osób spośród naszej kilkunastoosobowej grupy. Wśród nich były dwie dziewczyny. Z jedną z nich – Małgosią – zrobiłem wtedy dość sporo wycieczek. Ja wędrowałem w zakupionych jeszcze w licealnych czasach pionierkach, Gosia w Himalajach, które gdy tylko wchodziliśmy na piarg lub mokrą skałę pokazywały, po co zostały zaprojektowane i uszyte przez wałbrzyskich szewców. Z tego obozu mam kilka zdjęć obutych w Himalaje stóp. Tu na jakimś słupku granicznym na Czerwonych Wierchach (dwie osoby w Himalajach, dwie w pionierkach, jedna w wojskowych): A tu Gosia i ja przy nieistniejącym już schronisku na Polanie Pisanej I chwilę później (a może jednak wcześniej?) Gosia z jednym z kolegów (Michałem) przy kapliczce zbójnickiej w Dolinie Kościeliskiej O sprzęcie turystycznym (i wspinaczkowym) podczas ówczesnych wyjazdów zbyt wiele się nie rozmawiało (przynajmniej w porównaniu do dzisiejszych czasów) – istniały socjalistyczne ubraniowe i sprzętowe standardy, stąd wieczorne rozmowy dotyczyły raczej przygód w górach, kwestie wyposażenia turystycznego wypływały poniekąd mimochodem. Ale jedną taką rozmowę zapamiętałem, dotyczyła bowiem wałbrzyskich Himalajów i mnie. Któryś z naszych przewodników, który mnie żółtodzioba dopiero wtedy po raz pierwszy spotkał w Tatrach, zapytał się, skąd jestem. Gdy odpowiedziałem, że ze Świebodzic, usłyszałem coś takiego: „To świetnie, gdy trzeba będzie wymieniać starte podeszwy Himalajów, będzie miał kto odebrać nowe z fabryki”. Wtedy właśnie dowiedziałem się o szytych na wałbrzyskim Białym Kamieniu „Himalajach” i wyczynowych wysokogórskich „Zawratach”, o możliwości zamówienia i wymiany protektorów (podeszew), o tajemnicach ich impregnacji (łącznie z wkładaniem do odpowiednio rozgrzanego piekarnika pokrytych impregnatem butów), o ich rozlicznych plusach i nieco mniej licznych minusach. I być może wtedy właśnie zamarzyłem sobie, że i ja kiedyś takich Himalajów się dorobię. Stało się to dopiero jesienią 1983 r. Podczas trwającego dobę przejścia z Barda do Boguszowa Gorców (taki kaprys zrobienia w ciągu 24 godzin normy na brązową odznakę GOT – opis tego przejścia: ) gdzieś w połowie odcinka biegnącego przez Góry Sowie, w środku nocy, bo o godz. 3:30, odpadła mi duża część podeszwy od mojej pionierki. Z powiązanym sznurówkami bucie doszedłem do celu, ale na następny górski wyjazd butów już nie miałem. Trzeba było coś kupić. Kupiłem – Himalaje! Nie wiem skąd miałem pieniądze. Pewnie coś zarobiłem podczas jakichś wykopalisk, na pewno pomogli moi Rodzice, szczegółów już nie pamiętam. Nie pamiętam też ceny. Ale była z gatunku okrutnych – coś mi chodzi po głowie 6500 zł, ale pewny tego nie jestem. Załatwiłem skądś wosk pszczeli, załatwiłem terpentynę, pewnie coś jeszcze do tej mikstury dodałem. Roztopiłem, pokryłem surową skórę jednego buta, później drugiego i włożyłem to do piekarnika. Stres potężny, wszystkie zasłyszane opowieści o spalonych podczas impregnacji butach, tłukły mi się po głowie. Ale po wyjęciu butów z pieca odetchnąłem z ulgą, nawet fajnie pachniały (to efekt użycia terpentyny i wosku pszczelego; osobom, które do impregnacji stosowały krem Limomag, tj. krem do natłuszczania, nawilżania, pielęgnacji skóry... ale takiej ludzkiej (!!!), buty natomiast długo pachniały apteką), wszystko poszło fajnie. Mogłem więc jechać w góry w nowych butach. W moich Himalajach! Debiut miał miejsce w Karkonoszach. O, gdzieś pod tym kioskiem „Ruchu” (dziś już oczywiście nieistniejącym) na pętli autobusowej w Podgórzynie Górnym, naprzeciw baru „Pod Skałką”, w sobotę 19 listopada 1983 r. moje pierwsze Himalaje zetknęły się z sudeckim gruntem. Na tym zdjęciu ich nie widać, bo miałem je przecież na nogach (a fotka jest moja), ale himalajski klimat podtrzymywany jest przez stojący obok rozbawionej Agnieszki plecak o nazwie... „Himalaje” (!!!) - też z „Polsportu”, ale nie z Wałbrzycha, tylko z Bydgoszczy. A dzień później przy schronisku na Przełęczy Okraj po raz pierwszy zostały fotograficznie uwiecznione. Akurat zdjęcie i przedstawiona na nim persona takie sobie, ale za to jakie buty! Byłem dumny jak paw! To widać! (tak na marginesie, fiacik oczywiście nie mój) To właściwie szczęśliwy traf, że z tego pierwszego wyjazdu mam chociaż to jedno zdjęcie moich Himalajów. Oglądam w tej chwili fotografie z następnych wyjazdów i wcale ich (tzn. sfotografowanych butów) tak dużo nie ma. Bo kto by specjalnie robił fotki butom!? Chociaż, akurat na tym zdjęciu widać himalajską podeszwę (zdjęcie zrobione w kwietniu 1984 r. gdzieś pod Wambierzycami w Górach Stołowych) Więcej takich fotografii, co raczej nie dziwi, jest z dłuższych wyjazdów, podczas których wykonywało się nie kilkanaście (jak podczas sobotnio-niedzielnych sudeckich wycieczek), lecz kilkadziesiąt lub nawet przeszło setkę zdjęć. Tak było chociażby podczas naszego kołowego lipcowego obozu w Tatrach w 1984 r., czy też miesiąc później, tj. w sierpniu 1984 r., w rumuńskich Karpatach Wschodnich (Góry Rodniańskie, Góry Kelimeńskie, Góry Suhard, Bukowina rumuńska) Pamiętam też, jak na jedną kilkudniową wycieczkę narciarską w Beskid Sądecki wrzuciłem do plecaka, tak na wszelki wypadek, również i Himalaje. Przydały się – podczas zjazdu z Jaworzyny Krynickiej do Złockiego jedna narta złamała się w czubie. Buty do nart biegowych trafiły więc do plecaka, a ja ze złamaną nartą i w Himalajach na nogach pojechałem do fabryki w Szaflarach reklamować narty (reklamację przyjęto – narta była wadliwa; w czubie drewnianej narty ukryty był sęk, z jednej, spodniej strony narty zasłonięty laminatem, z drugiej lakierem – w tym miejscu narta się złamała). Kolejne dni zamiast w Beskidzie Sądeckim spędziłem w Tatrach. Na Himalajach dobrze trzymały się raki, nawet te wyprodukowane w kieleckiej manufakturze Kazia Mordercy (PRL-owskiego monopolisty w dziedzinie produkcji sprzętu alpinistycznego), w dodatku związane z butami przy pomocy kawałków liny podciągowej. Zdjęcie ze wspinaczki w Śnieżnych Kotłach w Karkonoszach w styczniu 1985 r. A jednocześnie były na tyle lekkie, że można było w nich stąpać po lśniących karoseriach limuzyn (niebieski szlak na Trójgarb z Witkowa – marzec 1985 r.) Lub wzlatywać ponad [śląski] Olimp (zabawa andrzejkowa na Ślęży w 1985 r., podczas której robiłem za Hermesa i do moich Himalajów przytwierdzone były będące atrybutem tego jegomościa skrzydełka) Pierwsza para Himalajów padła mi na początku czerwca 1986 r. Drugą zaimpregnowałem miesiąc później, tuż przed tygodniowym wyjazdem w Bieszczady. Dały mi tam trochę do wiwatu, dlatego... nigdy później tej parze nie ufałem. Przez najbliższych kilka lat na dłuższe wędrówki jeździłem w innych butach, kupionych w 1987 r. w czeskim Nachodzie bardzo fajnych Botasach (pamiętam, że miały szpanerskie czerwone sznurówki ). Himalaje zakładałem zimą – na śnieg. Dlatego też nie mogę znaleźć porządnych fotografii z tą moją drugą parą wałbrzyskich trzewików (taka była bowiem oficjalna, fabryczna nazwa tych butów – „Trzewiki wysokogórskie Himalaje”) – zawsze były zanurzone w jakimś kopnym śniegu. Nieco więcej szczęścia do fotografii miała moja trzecia para. Ba, górski debiut tych moich ostatnich Himalajów zapisałem nawet w kajecie z moimi wycieczkami (11 listopada 1991 r. - „Inauguracja trzeciej pary moich „Himalajów”). Była to wycieczka na Ostaš koło Polic nad Metują i do Adršpachskiego Skalnego Miasta w czeskich Górach Stołowych. Mam kilka zdjęć z tej wycieczki – skały, skały, skały i późnoromański portal w Policach. Butów na nich nie ma! Są za to na zdjęciach z Rajdu Sudeckiego SKPS, organizowanego w maju 1992 r. w Rychlebskych horach i terenach z nimi sąsiadujących. Buty widać, ale chyba tylko ja wiem, że to Himalaje – bo je pamiętam. Zdjęcia są spod Smreka oraz z zakończenia rajdu na zamku Edelštejn. Pierwszy karpacki wypad trzeciej pary to październikowe Gorce w 1992 r. Na kilku zdjęciach widać, co mam na nogach. Znalazłem jeszcze jakiś listopadowy (1992 r.) Plac Słoni - Sloní náměstí w Adršpachskim Skalnym Mieście... ... i kilka rodzinnych wypadów w różne części Sudetów, chociażby marcową (1995 r.) wycieczkę w Karkonosze i jakieś wędrówki w okolicach Borowic i Przesieki w sierpniu 1995 r. Ostatnia zadokumentowana wycieczka trzeciej pary to ponownie czeskie Góry Stołowe, a ściślej moment poprzedzający wkroczenie naszej rodzinki w labirynty Teplickiego Skalnego Miasta. Ale tu jeszcze nie opuściliśmy rynku w Teplicach nad Metują, bo na dobranockowego czeskiego krecika - krtka, nawet przez wystawową szybę, trzeba było jednak przez chwilę popatrzeć (sierpień 1997 r.) W naszym domu była jeszcze czwarta para Himalajów. W kwietniu 1986 r. udało się kupić „z drugiej ręki” prawie nieużywane buty dla mojej żony Bożenki. Należało tylko poprawić impregnację. Ktoś to wcześniej próbował robić, ale na szczęście bardzo „subtelnie”. Na Rajd Sudecki SKPS w maju 1986 r. były już gotowe – zdjęć nie mamy, gdyż ja byłem na innej trasie niż żona; spotkaliśmy się dopiero na zakończeniu Rajdu na zamku Karpień, lecz wtedy myślało się raczej o wybuchu w Czernobylu i powrocie do domu, a nie o robieniu zdjęć. Ale miesiąc później były już Karkonosze i gdzieś tam pod Chatką AKT koło Bażynowych Skał pstryknęło mi się takie zdjęcie. Przypuszczam jednak, że nawet wałbrzyscy szewcy z Białego Kamienia swojego produktu w tej plątaninie nóg by nie rozpoznali. Minęło półtora miesiąca i obiektyw mojego Zenita TTL spisał się już lepiej. To oczywiście Bieszczady i od wielu już lat zamknięty szlak na Krzemień. W październiku 1986 r. były Karkonosze... ... a w lutym 1987 r. Piryn w Bułgarii „Himalajki” Bożeny były noszone nie tylko na tzw. poważnych wyjazdach, ale też na sudeckich rodzinnych jednodniówkach. Tu jakaś majówka w Masywie Ślęży w 1989 r. Nieco wcześniej też rodzinne Karkonosze i zielony szlak przez dolinę Pląsawy (wrzesień 1988 r.) ... okolice zamku Cisy (październik 1988 r.) i ponownie Karkonosze z nieistniejącym już czeskim schroniskiem na Śnieżce we wrześniu 1989 r. Purpurowe Jeziorko w Rudawach Janowickich w listopadzie 1989 r. Tzw. rumuńskie zakończenie sezonu SKPS w nieodżałowanej Bacówce pod Trójgarbem w grudniu 1989 r. Nieco później na Śnieżniku spotkały się dwie pary Himalajów (luty 1990 r.) a tu Himalaje mojej żony weszły w interakcję z narciarskimi butami biegowymi z „Polsportu” w Krośnie – rzecz się działa w Bukowcu w Rudawach Janowickich w lutym 1991 r. Gdy przygotowywałem ten rodzinno-himalajski tekst musiałem oczywiście przejrzeć dość sporą liczbę fotografii z najrozmaitszych wyjazdów górskich. Zacząłem patrzeć na nogi, głupio się przyznać, koleżanek i kolegów, również nogi innych uchwyconych w moich zdjęciach nieznanych mi ludzi. Wcześniej oglądając zdjęcia nie zwracałem uwagi na to, co sfotografowani ludzie mieli na swoich stopach. Dopiero teraz zacząłem uważniej patrzeć i moja konstatacja była taka, że odpisując Dawidowi na jego sms-a sprzed kilku dni naprawdę nie skłamałem – wałbrzyskie Himalaje rzeczywiście były „kultowe”. Słowo dzisiaj powszechnie nadużywane, lecz w tym przypadku chyba uzasadnione. Wrzucę tu kilkanaście fotografii – mam nadzieję, że żaden z dawnych właścicieli Himalajów z Wałbrzycha nie będzie miał do mnie żalu za opublikowanie tych obrazków. Podpisy będą lakoniczne, bo fotki chyba mówią wszystko. Marzec 1984 r. – Prusice koło Złotoryi na Pogórzu Kaczawskim Schronisko „Pod Fortami” pod twierdzą srebrnogórską w Górach Sowich (marzec 1986 r.) Przejście Sudetów czeskich sierpień-wrzesień 1986 r. – Jitravské sedlo pomiędzy Górami Łużyckimi a Pasmem Ještedu (Himalaje ma siedzący w środku Zbysiu, pierwszy z prawej Michał ma włoskie Scarpy; na tej fotce jest jeszcze Włodek Szczęsny, założyciel sieci sklepów górskich „Skalnik” – drugi z lewej, z aparatem fotograficznym-lustrzanką dwuobiektywową). Szef oddziału rumuńskiego Securitate w Bacówce pod Trójgarbem (Góry Wałbrzyskie) – grudzień 1989 r. Sylwester 1989 r. w Rybnicy Leśnej w Górach Kamiennych (zdjęcie Jacka Potockiego) Maciek B. w Gorganach (gdzieś na stokach Jawornika-Gorganu) – sierpień 1990 r. Dolina Szczawnika na Pogórzu Wałbrzyskim – marzec 1991 r. SKPS-owski ślub na zamku Chojnik – maj 1994 r. (zdjęcie Jacka Potockiego) Na zakończenie tej sekwencji zdjęcie z gatunku „genialnych”. Nie wiem, gdzie Jacek Potocki je zrobił, zapewne jednak podczas zakończenia któregoś z organizowanych w maju SKPS-owskich Rajdów Sudeckich. Maj to przecież Wyścig Pokoju i tradycyjna zabawa „w kolarzy” (czyli pstrykania w kapsle na wyrysowanej na ziemi trasie)... I do tego wszystkiego Himalaje! Himalaje, jeśli przez kilka lat nie były używane, potrafiły wykończyć człowieka. Albo stopy odzwyczajały się od nich, albo te Himalaje odzwyczaiły się od człowieka i/lub mściły za to kilkuletnie zapomnienie. W maju 2000 r. byliśmy w grupie przewodnicko-studenckiej w Karpatach Południowych, w Górach Şureanu i Retezat. Mój kolega Piotrek zabrał na ten wyjazd buty nienoszone chyba z pięć lat. Oj, dały mu w kość. Fakt, że i wędrówka na szczyt Batryny (Vârful Bǎtrâna – 1810 m do typowych nie należała – trwała blisko 20 godzin i liczyła ok. 60 km. W każdym razie na pierwszych kilkunastu kilometrach piotrkowe Himalaje nie okazywały jeszcze żadnych swoich kaprysów Ale później zalazły mojemu koledze na tyle za skórę (dosłownie! – raniąc do żywego mięsa), że musiał sięgnąć do obuwia alternatywnego Na Batrynie nastąpiła dla Piotrka chwila ulgi. Niedługa – trzeba było jeszcze uskutecznić nocne przejście do naszych namiotów, rozbitych, bagatela, ponad 20 kilometrów od Batryny... Przez następne dwa dni Piotruś leczył rany. Później jeszcze wybrał się z naszą grupą, cierpiąc okrutnie, na Vîrful Custura Bucurei (2370 m w Retezacie (na fotce przy schronisku „Genţiana” – „Goryczka”)... ... aby po zejściu z gór, zakończyć swoją karpacko-himalajską przygodę w rzymskim mieście Colona Ulpia Traiana Sarmizegetusa. Przedmiot piotrkowych cierpień, czyli para wałbrzyskich Himalajów, została wtedy poświęcona dackim i rzymskim bogom. Do kraju wrócił w sandałach. Ale dzisiaj te buty wspomina z rozrzewnieniem... Tak się dziwnie złożyło, że za mojej młodości w górach wyższych niż Karpaty nie chodziłem w moich Himalajach, lecz w innych butach uszytych również w wałbrzyskiej fabryce – w Zawratach. Taki paradoks nazewniczy – w prawdziwych Himalajach byłem w Zawratach, zaś na tatrzańską przełęcz Zawrat podchodziłem w Himalajach... Zawraty zakładałem rzadko, bo i okazji nie było wiele. Ale to już zupełnie inna historia... Chociaż tutaj, na jednym ze szczytów w Pirynie (1987 r.), ja mam na nogach Zawraty, zaś moja żona Himalaje. Taki wałbrzyski consensus... I nieprawdą jest, że Zawraty to tylko na lodowce lub skały i lód – tu przykład, że i uprawianie w nich boulderingu jest możliwe Okej, trzeba kończyć! Bo ileż można o butach?!
41,5 42 42,5 43 44 44,5 45 46 46,5 LOWA BUTY BALDO GTX Cena 862,39 zł Normalna cena 1 119,99 zł 36,5 37 37,5 38 39 39,5 40 41 41,5 LOWA BUTY BADIA GTX WOMEN Cena 862,39 zł Normalna cena 1 119,99 zł 42,5 44 44,5 45 46 LOWA BUTY CADIN GTX Cena 1 047,19 zł Normalna cena 1 359,99 zł 41,5 42 43 44 44,5 45 46 46,5 47 48,5 LOWA BUTY BALDO GTX Cena 862,39 zł Normalna cena 1 119,99 zł 36,5 37 37,5 38 39 39,5 40 41 41,5 42,5 LOWA BUTY BADIA GTX WOMEN Cena 862,39 zł Normalna cena 1 119,99 zł 43 44 45 46 46,5 47 48,5 LOWA BUTY RENEGADE GTX Cena 746,89 zł Normalna cena 969,99 zł 41 41,5 42 43 44 44,5 46 46,5 48,5 LOWA BUTY RENEGADE GTX Cena 746,89 zł Normalna cena 969,99 zł 41,5 42 43 46 46,5 47 LOWA BUTY RANGER III Cena 1 008,69 zł Normalna cena 1 309,99 zł 41 42 42,5 43 44,5 45 46,5 LOWA BUTY TIBET GTX Cena 1 124,19 zł Normalna cena 1 459,99 zł Pokaż filtry Opcje zakupów Cena Rozmiar Kolor płeć Cholewka Podeszwa
Producent: MAGNUM Dostępność: Dostępny Cena: 599,00 zł 479,00 zł Buty taktyczne Magnum BRAG MID WP to wysokiej jakości buty z wodoodporną membraną i podeszwą VIBRAM. cholewka wykonana ze skóry nubukowej oraz materiału Cordura wodoodporna membrana blokuje dostawanie sie wody do środka i odprowadza nadmiar wilgoci na zewnątrz buta komfortowa wyściółka z siateczki MESH poprawia właściwości oddychające butów wzmocnienia w newralgicznych miejscach za pomocą gumowych otoków (na palcach i pięcie) wyjmowana, antybakteryjna wkładka wewnętrzna HI-POLI o doskonałych właściwościach amortyzujących śródpodeszwa w technologii EVA poprawia amortyzację na całej powierzchni stopy podeszwa VIBRAM wykonana z wysokiej jakości gumy RB waga: 538 g (jeden but w rozmiarze 42 EU) wysokość: 6 cali (ok. 18 cm) - zaktywa kostkę Kup Buty MAGNUM BRAG WP MID V! xNasza witryna używa plików cookies i podobnych technologii w celach: świadczenia usług, statystyk i reklamy. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
buty w himalaje cena